Więzienie urządzono w piwnicach wydziału psychologii Uniwersytetu Stanforda. W prasie opublikowano ogłoszenie, w którym ochotnikom zaoferowano wynagrodzenie 15$ za każdy dzień udziału w projekcie. W doborze uczestników kierowano się ich zdrowiem psychicznym, brakiem uzależnienia od narkotyków oraz brakiem kryminalnej przeszłości. Wybrano 24 studentów z Kanady i Stanów Zjednoczonych.
Uczestnicy losowali rolę (więzień-strażnik), jaką będą odgrywali w eksperymencie. Strażnicy ubrani byli w koszulę w kolorze khaki, posiadali pałki policyjne i okulary przeciwsłoneczne. Więźniów ubrano w długie białe koszule z numerem identyfikacyjnym po obu stronach oraz czapkę z damskiej pończochy (taki strój miał powodować poczucie upokorzenia). Więzienie pozbawione było okien i zegarów. Więźniowie i strażnicy byli nagrywani, a rozmowy więźniów były podsłuchiwane. Więźniowie otrzymywali minimalne racje żywnościowe. 9 strażników pracowało trójkami w czasie ośmiogodzinnych zmian, z możliwością wezwania pozostałych uczestników jako wsparcie. W trzech celach (o wymiarach 1.8 na 2.7 m) przebywało 9 więźniów (po 3 osoby).
W pierwszym dniu eksperymentu, do domów osób odgrywających rolę więźnia przybyła policja (współpracująca z badaczami), postawiła im zarzuty włamania i napadu z bronią w ręku, aresztowała i skutych kajdankami odwiozła do komisariatu. Na miejscu ich spisano, zdjęto odciski palców, przewiązano oczy i zamknięto w celi. Następnie, już jako więźniów, przewieziono do więzienia (przygotowanego w piwnicach uniwersytetu), gdzie ich dokładnie przeszukano, rozebrano do naga, poddano procesowi odwszenia, a u nogi umocowano łańcuch zapięty na kłódkę.
Nikt nie był informowany, jak powinien się zachowywać. Określono jedynie zasady, jakie mają panować w więzieniu. Strażnikom wskazano konieczność pozbawienia więźniów prywatności, odebrania im podstawowych praw, utrzymania porządku i uniknięcia czyjejkolwiek ucieczki. Zakazano używania przemocy fizycznej (strażnicy mieli zakaz bicia więźniów). W przypadku ucieczki więźniów eksperyment miał zostać zakończony. Więźniowie musieli zwracać się do strażników formułą "Panie oficerze penitencjarny", a do siebie jedynie po numerze identyfikacyjnym.
Początkowo więźniowie nie traktowali strażników poważnie. Chętnie manifestowali swoją niezależność. Strażnicy starając się zapewnić porządek karali więźniów koniecznością robienia pompek. Kara z pozoru niegroźna stała się z czasem metodą poniżania więźnia, np. poprzez stawianie na nim nogi lub siadanie na nim przez innego więźnia. Strażnicy często zarządzali zbiórki więźniów i ich odliczanie, co było doskonałym sposobem na okazywanie swojej władzy. Drugiego dnia eksperymentu więźniowie podjęli bunt (zabarykadowali się w celach, zdjęli pończochy z głów, zerwali numery identyfikacyjne i drwili ze strażników). Ci wezwali do pomocy nocną zmianę i razem podjęli się stłumienia buntu. Zaatakowali więźniów gaśnicami, rozebrali ich do naga, zmuszali do robienia pompek, odmówili im posiłków i poduszek, wszystkie łóżka wynieśli na korytarz, a prowodyra buntu umieścili w izolatce. Od tego momentu zaczęły się regularne napastowania i zastraszanie osadzonych.
Utworzono "celę uprzywilejowanych", w której zapewniono łóżka, koce, lepsze posiłki, odebrane wcześniej ubrania i pozwolono myć zęby oraz brać kąpiel. Strażnicy stali się dla więźniów bardziej surowi. Możliwość wyjścia do toalety zależała od ich humoru. W nocy kazano więźniom korzystać z wiader znajdujących się w celach. Więźniowie poczuli się zdezorientowani. Jeden z nich powiedział, że "to chyba nie jest eksperyment, tylko prawdziwe więzienie" i takie poczucie umocniło się wśród wszystkich więźniów. Powstali "my" i "oni". Strażnicy byli zjednoczeni w obliczu zagrożenia, więźniowie byli rozbici i nieufni nawet wobec siebie nawzajem. Więźniowie podejrzewali siebie nawzajem o współpracę ze strażnikami, widząc w nich oprawców. Zaczęli przejawiać zachowania charakterystyczne dla prawdziwych skazańców: donosili na siebie strażnikom, restrykcyjnie przestrzegali panujących w więzieniu reguł, bali się kar za ich złamanie. Niektórzy zaczęli jawnie współpracować ze strażnikami przeciwko nieposłusznym więźniom.
Relacja
z przebiegu eksperymentu
1m 34s
Kolejnego dnia strażnicy podsłuchali więźniów omawiających plan ucieczki (ktoś z zewnątrz miał wtargnąć do więzienia i ich uwolnić) i postanowili go im udaremnić. Wszystkim więźniom kazali się rozebrać, założyli im na głowy worki, skuli i przetransportowali do innego budynku. Po niedoszłym "odbiciu" strażnicy nasilili represje. Zmuszali więźniów do czyszczenia muszli toaletowych, robienia pompek, pajacyków i odliczeń, które przeciągały się nawet do kilku godzin.
Mimo zaplanowania trwania eksperymentu na 14 dni, już szóstego dnia jego trwania prof. Zimbardo przerwał go i zakończył. Główną przyczyną przedwczesnego ukończenia było coraz bardziej negatywne zachowanie strażników (m.in. zmuszanie więźniów do symulowania czynności seksualnych). Ponadto otoczenie profesora (w tym późniejsza jego żona) formułowało krytyczne uwagi wobec eksperymentu (negatywny wpływ na psychikę uczestników, oderwanie od realiów, itp.). Te sześć dni zapisało się jednak w podręcznikach psychologii, jako ilustracja psychologicznych mechanizmów działających w każdym człowieku.
Opracował Tomasz Krawczyk na podstawie:
UK Essays "Theories of Authority: Milgram and Zimbardo's Experiments", 23.09.2019
Osobista relacja prof.Philipa Zimbardo "Stanford Prison Experiment"